Tybet w mediach

 Media uwielbiają tematy zdolne przykuć uwagę szerokiego odbiorcy. Wszelkie tragedie, wojny, śmierć są przez większość dziennikarzy witane z radością - jest o czym pisać i co pokazywać, a ludzie z pewnością będą się tym interesować. Chwytliwe nagłówki, krwawe zdjęcia, drastyczne relacje gwarantują, że oczy widzów i czytelników choć na chwilę zwrócą się w kierunku danego medium. Tego typu tematem w ostatnim czasie stał się konflikt na linii Chiny-Tybet, medialnie wzbudzony do życia przy okazji mającej odbyć się w Pekinie olimpiady.

 Pierwszy władca Tybetu - król Niatri Cempo przejął nad nim panowanie około 313 r. p. n.e. ale dopiero w VII wieku król Songcen Gampo zjednoczył pod swoim panowaniem plemiona tybetańskie. W XIII wieku pomiędzy chińskimi władcami i tybetańskimi przywódcami zapanowała współzależność polityczno-religijna wyrażająca się w związku kapłan-opiekun. Układ ten po długim czasie zakończyła inwazja wojsk mandżurskich w 1908 roku. Trzy lata później Chiny uznały Tybet za swoją prowincję by za rok po toczących się walkach skapitulować. 14 lutego 1913 roku ogłoszona zostaje niepodległość Tybetu, który staje się w pełni suwerennym państwem.

 Niepodległość Tybetu nie trwała zbyt długo. W roku 1951 zwabiona pod pretekstem "wyzwolenia Tybetu" tybetańska delegacja została w Pekinie uwięziona i zmuszona do podpisania ugody zezwalającej wojskom chińskim na wejście na teren Tybetu, a chińskiemu rządowi na prowadzenie tybetańskiej polityki zagranicznej. Od tego czasu rozpoczęła się w Tybecie chińska okupacja i trwające nieprzerwanie do lat 70 zamieszki. Po kilkunastoletniej przerwie zamieszki znów powróciły w 1987 roku przy okazji niepodległościowych manifestacji w Lhasie, a przyznanie Dalajlamie pokojowej nagrody Nobla za wysiłki w negocjacji z Chinami, zaogniło dodatkowo niepokoje doprowadzając do wprowadzenia stanu wojennego w 1989 roku. Konflikty trwające trzy lata ucichły by ponownie powrócić obecnie - na kilka chwil przed zbliżającą się olimpiadą w Pekinie.

 Bez wątpienia chińska okupacja była bardzo krwawa i drastyczna. Chiny sięgnęły po szeroki arsenał wszelkiego rodzaju terroru i przemocy. Władze próbowały wykrzewić odmienną tradycje i obyczaje Tybetańczyków, pozbawić ich dziedzictwa kulturowego i doprowadzić by byli mniejszością na własnym terenie. Chcieli pozbawić ich odmienności, która w oczach Chińczyków mogła stanowić dla nich tylko zagrożenie. Szacuje się, że w wyniku okupacji życie straciło około 1 000 200 Tybetańczyków. Co gorsza śmiertelnych ofiar ciągle przybywa w wyniku coraz to nowych starć.

  Warto przyjrzeć się teraz jak Tybet i cały związany z nim konflikt przedstawiany jest w mediach. Trudno byłoby odszukać jakieś medium, gazetę, telewizję, czy internetowy portal, który nie wspomniałby o sprawie tybetańskiej choćby raz. Problem ten był ostatnio nieustannie obecny we wszystkich mediach - zarówno masowych jak i wszelkiego rodzaju mediach alternatywnych. Chociaż przez chwilę Tybet eksplorowany przez media do granic możliwość zagościł w świadomości masowych odbiorców.

 Tybet stał się medialny. Malownicza kraina, fascynująca religia i mnichowie, a do tego wielka walka o poszanowanie praw człowieka. Dodatkowo niezwykle nośne hasło "Wolny Tybet. Trudno o lepsze połączenie. Niestety ta medialność mogła znacznie spłycić poważny problem, z jakim borykają się Tybetańczycy. Mogliśmy widzieć w gazetach artykuły o bojkocie chińskich produktów, a z kolorowych czasopism uśmiechały się do nas twarze znanych ludzi ubranych w koszulki zawierające hasła solidarności z Tybetem. Taki medialny przekaz dawał wyraźny komunikat dla wielu odbiorców, którzy właściwie bezrefleksyjnie przyjmują to, co oferują im media, a media w większości pokazywały, że Chiny są złe, a Tybet ma być wolny. I zapewne spora cześć odbiorców mając przed oczami tak jasny przekaz, nie zadała sobie trudu by dociec, o co naprawdę w całym konflikcie chodzi.

 W tym miejscu pojawia się problem niezwykłego wartościowania w większości mediów. Mogliśmy widzieć zdjęcia i relacje z zajść między Chińczykami i Tybetańczykami, krwawe ofiary tych wydarzeń. Dla zbudowania "pełnego" obrazu biednych Tybetańczyków, parę zdjęć pięknego kraju i mnichów. Poza wyjątkami, jakie zapewne się zdarzyły, media pokazały czarno-biały obraz konfliktu. Zamiast rzeczowej relacji, zdarzały się newsy dramatyczne i ciekawe, ale niekoniecznie rzetelne. Sprawa w odbiorze mogła być na tyle bulwersująca, że przesłoniła ideę, o jaką walczą Tybetańczycy. Wiemy, że Tybet ma być wolny a Chińczycy nie powinni rościć do niego pretensji. Jednak nie myślimy o tym w szerokim kontekście przyznania prawa narodom do samostanowienia. Wiemy, że w tym konkretnym Tybecie jest w tej chwili źle i chociaż uważamy, że ich walka jest słuszna to zupełnie zapominamy o wszystkich innych krajach i narodach, które borykają się z podobnym problemem.

 Trudno byłoby nie zauważyć kolejnego faktu, iż sprawa wolnego Tybetu bardzo często pojawiała się nieodłącznie z kwestią igrzysk olimpijskich w Pekinie. Chociaż o przyznaniu Chinom organizacji Olimpiady wiedziano już od dawna, dopiero teraz na fali solidaryzacji z Tybetem zaczęło to wszystkim przeszkadzać. Znani ludzie - politycy, muzycy, aktorzy wzywają do bojkotu igrzysk, a początkowo w szczególności sztafety olimpijskiej. I choć sama Olimpiada z konfliktem ma niewiele wspólnego, zapewnia mu ogromną reklamę. Przy czym jednocześnie odwraca uwagę od istoty problemu.

  Sprawa Tybetu w światowych mediach gościła, i zapewne tak długo jak potrwają igrzyska olimpijskie będzie w nich gościć. Dopóki temat jest "na czasie", konflikt wciąż dostarcza ofiar a oczy świata zwrócone są w stronę Himalajów, będziemy o Tybecie słyszeć i czytać. Jednak powtarzany do znudzenia temat, z którego uczyniono niemalże modę, gdy zostanie trochę zaniechany w mediach, przestanie interesować wielu odbiorców obecnie solidarnych z "Wolnym Tybetem". Kiedy zniknie z mediów, zniknie ze świadomości wielu ludzi podobnie jak wcześniej sprawa Kosowa. Niestety wraz z końcem mody na Tybet, skończy się też zainteresowanie rzeczywistym problemem. Należy mieć jednak nadzieję, że konflikt chińsko-tybetański mimo wszystko zostanie rozwiązany.

autorka:
Małgorzata K.
I MSU Socjologia UG