Już na początku tekstu pada znamienne zdanie: "Mężczyźni i kobiety rozmawiają w odmienny sposób." Dowodów na potwierdzenie tej tezy w eseju jest mnóstwo, potwierdzone są licznymi przykładami, opisami badań i eksperymentami.
Różnice w komunikacji kobiet i mężczyzn, zaczynają się od samego tonu głosu. Niestety, wypadamy w tej kategorii znacznie słabiej. To mężczyźni częściej są lektorami filmów, częściej pracują w radio, podkładają głos do reklam i posiadają to charakterystyczne, przyjemne dla ucha elektryzujące mruczenie. Owszem bardzo uogólniam, gdyż zdarzają się wyjątki, takie jak na przykład Krystyna Czubówna. Jednak fakty są takie, iż znacznie rzadziej zachwycamy się głosem żeńskim. Co więcej bardzo często postrzega się go jako irytujący i drażniący odbiorcę. Autorzy ujmują to w następujący sposób "kobiece mówienie na wysokich tonach ściągnęło na siebie trwałe negatywne nastawienie".
Niższe głosy wydają nam się bardziej wiarygodne, to, dlatego przeważnie w rolach różnego typu ekspertów pojawiają się mężczyźni. Bardzo oburzyło mnie to, iż w tekście pojawiają się słowa, iż wysokie głosy kobiet są powodem, że pojawiają się one w reklamach przedstawione jako głupkowate i naiwne. Ich rola sprowadza się do pokazania "durnej baby", która na niczym się nie zna. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na takie zjawisko, jednak dochodzę do wniosku, że rzeczywiście tak jest. Co więcej mężczyźni mogą operować dwoma typami głosów, jednak używanie żeńskiego, jest dla nich krępujące i kompromitujące.
Dalej w tekście wyróżnione odmienności, do takich zaliczmy oznaki wypowiedzi o charakterze propozycji. Jak twierdzą Graddol, Swann i inni badacze "środki ekspresji o charakterze propozycji osłabiają wysyłane komunikaty, sprawiają, że kobiety wydają się niepewne, zalęknione, niestabilne, niekompetentne oraz nienadające się do poważnego traktowania. Wyżej wymienieni naukowcy, cechę jak można wywnioskować przypisywali głównie płci żeńskiej." Osobiście z tym się nie zgadzam, gdyż często to właśnie kobiety są dużo bardziej rzeczowym, konkretnymi, a przede wszystkim rzeczowymi rozmówcami. Wprowadzającymi w zakłopotanie swojego rozmówce, również mężczyznę. Jako przykład podam Monikę Olejnik, która jest absolutnym zaprzeczeniem zacytowanego stwierdzenia. Moją niezgodę na powielanie takiego stereotypu, umocniła się podczas czytania dalszej części tekstu. Na szczęście Carol Edelsky, podważyła ich ustalenia, opierając się na dokładnych badaniach. Mobbing w pracy.
W dalszej części pracy chciałabym skupić się na najbardziej interesującym dla mnie rozdziale spośród całego tekstu, mianowicie doborze słów. Oczywiste wydaje się to, że kobieta mówi bardziej kwieciście, jednak rzadko zastanawiamy się nad tym, co to warunkuje. Bardzo rozbawiła mnie przytoczona anegdota, w której kobieta określając kolor koszuli męża nazywa go "zamgloną śliwką". Jednym z wymienianych powodów warunkujących większą ubogość językową mężczyzn, na przykład w chwili, gdy mają opisać i określić jest, to, iż częściej cierpią na daltonizm. Mam jednak wrażenie, iż często mężczyźni ukrywają swoją "kwiecistą mowę" gdyż nie chcą być postrzegani jako mało męscy. Używają prostych słów dla zasady. Nie mogę jednak nie zauważyć, że dla bardzo wielu mężczyzn, których znam kwestie kolorystyczne to po prostu coś, co absolutnie ich nie absorbuje.
Co więcej nie widzą sensu by tracić czas na jakiekolwiek rozwodzenie się na temat koloru koszulki czy koloru nieba w danym dniu. Być może wynika to z kwestii wrażliwości, która według mnie jest cechą głownie kobiecą.
Nawiązując do wcześniej wspomnianej wrażliwości, być może ona warunkuje to, że według autorki płeć żeńska rzadziej używa wulgaryzmów. Choć nie do końca zgadzam się z tym przekonaniem. Uważam, że kobiety przeklinanie potrafią bardziej kontrolować i ukrywać. Co nie znaczy, iż rzadziej to robią, lepiej się kamuflują dbając o swój wizerunek, potrafią też bardzo otwarcie rozmawiać na tematy związane z seksem. Śmiem twierdzić, iż znacznie częściej jesteśmy inicjatorkami rozmów na jego temat będąc w związku gdyż nie musimy obawiać się, że stracimy twarz lub będziemy uznane za słabe.
Relacje damsko męskie, czy to zwyczajna interakcja ograniczająca się li jedynie do samego kontaktu, czy też wynikające z prowadzenia dialogu są czymś, czego według mnie nie da się zbadać i opisać. Mimo prób i przykładów zawartych w tekście, nadal uważam, że kontakt męsko damski warunkuje coś, czego nie potrafimy określić. Kobiety potrafią wcielić się w wiele postaci, nie sposób zorientować się, kiedy tak naprawdę jest sobą. Myślę, iż obie płcie prowadzą z sobą grę o nie wiadomym celu. Nasze rozmowy są kierowane, kontrolujemy tematy, (o czym wspominano w eseju) i używamy dodatkowych pytań by być zrozumiałymi. Mężczyźni natomiast, stosują swoje sztuczki po to by być szanowanymi i wzbudzać podziw. Myślę, iż ta różnica jest tak naprawdę kluczowa i z niej często wynikają nieporozumienia. "Bo on mnie nierozumnie" słowa, które większość kobiet nie raz wypowiada w swoim życiu i chyba nigdy tak naprawdę nie dowiemy się, dlaczego właściwie "oni" nie wiedzą, o co chodzi.
autor: Agnieszka G.